Powrotów czas…

Po pierwszym zachwycie i zagłębianiu się w grę przychodzi czas, kiedy zaczyna się ona nudzić. Nie na zasadzie odpychania, ale raczej stwierdzenia, że nie ma sensu kolejny raz odpalać gry, którą się ogarnęło niemal w całości. Tak też było ze Skyrimem. Ale nie o nim dzisiaj będzie. Bowiem po znudzeniu zawsze przychodzi mi do głowy inna gra, w którą warto zagrać jeszcze raz, by odkryć w niej coś nowego. Czasem mam tak sam z siebie, czasem pod wpływem rekomendacji czy namów. Tym razem było to to drugie. Zostałem namówiony do powrotu do gry, którą odstawiłem na… jej, koło dwóch lat! A mowa oczywiście o Guild Wars!

Pewnego pięknego czwartku kumpel, z którym grałem kiedyś w GW zaproponował, bym wrócił, bo on znalazł fajną gildię z mnóstwem aktywnych i ciekawych graczy. No dobra, czemu nie, pomyślałem. Odpaliłem grę, którą miałem zainstalowaną od jakiegoś czasu, głównie ze względu na niedawne problemy z kontem NCSoft i moją tendencję do zaśmiecania dysku. Trochę poczekałem, aż aktualizator zaktualizuje aktualizacje i odpaliła się ostatnia lokacja, w której byłem te dwa lata temu. Jakież było moje zdziwienie, gdy kompletnie oszołomiony nie byłem w stanie przypomnieć sobie, co ja właściwie robiłem w tej osadzie. Zimny pot wystąpił mi na czoło gdy odkryłem, że nie potrafię walczyć, gdyż nie pamiętam co robią poszczególne umiejętności i zaklęcia (czy raczej modlitwy, gdyż gram derwiszem), tym bardziej, że słyszałem, że gra doczekała się jakiejś znaczącej aktualizacji, która zmieniła skille (oczywiście, jak zawsze na gorsze, gdyż szybko przekonałem się, że jestem słabszy, niż byłem kiedyś). Przyjąłem zaproszenie do gildii i wszedłem na kanał na Team Speaku. Nie było tam wiele osób, ale ci, których poznałem okazali się naprawdę dobrymi kompanami. Wytłumaczyli mi wszystkie niejasności, związane ze zmianami w grze, jakie zaszły gdy mnie nie było. No i tak zaczęło się kulać. Pokończyłem jakieś misje, hektolitry krwi maszkaronów i innych bestyi wylałem… No i przyszła szkoła (zauważyliście, że zawsze, kiedy ferie czy inne wolne zaczyna wchodzić w najciekawszą fazę, to kończy się?). Jak zawsze znienacka i podstępem ukradła mi czas (to oczywiście żart, ale po części ocierający się o prawdę – taka chemia, albo biologia – po co to komu? gdyby zamiast pierwszej była matma, a zamiast drugiej miałbym 2 godziny tygodniowo więcej wolnego, to byłbym szczęśliwszy i miałbym z tego większy pożytek). Cóż, w dobie posuchy w temacie gier RPG czy MMO (Skyrim bez DLC jest dla mnie na razie skończony, WoW po ogłoszeniu dodatku Mists of Pandria dla mnie umarł, jedynie wczoraj kupione Wydanie Kompletne Fallouta: New Vegas, które uzupełniło kupioną zaraz po premierze grę o wszystkie DLC jest w stanie konkurować z GW, ale o tym jeszcze będę pisał) chyba zajmę się aktywnie grą w Guild Wars i czekać będę na premierę dwójki, która już w tym roku!

Komentarze

Zostaw komentarz